Zdania są podzielone, jedni twierdzą, że Google wie o nas zbyt dużo, i jest to niebezpieczne. Drudzy głoszą, że jeśli nie jesteśmy przestępcami, nie robimy nic zdrożnego, to nie ma się czego obawiać. W każdym razie ludzie coraz częściej zadają sobie pytanie – “co Google o mnie wie?”. W jakim stopniu ta wiedza pokrywa się z prawdą? Nieraz okazuje się, że właściwie zebrali wszystkie informacje na nasz temat. Bywają i przypadki, że dane te są kuriozalne i budzą w nas pusty śmiech.

Da się zachować prywatność w sieci?

O całkowitej prywatności już od dawna nie ma mowy. Przyczynił się do tego rozwój technologiczny. Wszyscy jesteśmy nawzajem do siebie podłączenie. Już w latach 60-tych minionego wieku teoretyk komunikacja Marshall McLuhan w swym fundamentalnym dziele omówił pojęcie “globalnej wioski”. W skrócie chodzi o to, że za sprawą nowych mediów (masowych środków przekazu) świat uległ skurczeniu. Za ich sprawą stało się możliwe błyskawiczne pokonywanie barier czasu i przestrzeni. Autor w głównej mierze miał na myśli telewizję, wówczas następowała jej ekspansja.

Obecnie to sformułowanie wiązane jest z Internetem, miejscem, gdzie każdy może nawiązać kontakt z każdym. Cały świat mamy na wyciągnięcie ręki. Jako zaprawiony w wirtualnych podróżach wędrowiec w kilka chwil przeniosę się do najdalszych zakamarków globu. Tyle samo czasu zajmie mi podróż w kosmos, jeśli tylko skorzystam z funkcjonalnych map nieba.

Co ciekawe, jeśli zapragnę, cofnę się w czasie i zobaczę, jaki był układ gwiazd podczas moich narodzin!

Jak Google zbiera dane o nas

To są dobre aspekty rozwoju technologicznego. Są również jego ciemniejsze strony. Zależy to również od nas samych. Pewne rzeczy możemy kontrolować – precyzujemy więc, które informacje związane z nami pozwalamy, aby Google przechowywało w bazie danych.

odcisk palca

Jeśli mamy Gmail, w ustawieniach sprawdzimy, co o nas zebrali albo – piszą pół żartem, pół serio – co na nas mają. Odnajdujemy tu również historię naszych wyszukiwań. Google wie na przykład, że przed rokiem pilnie poszukiwaliśmy pilnika do paznokci. Ktoś by zadał pytanie – co kogo  może obchodzić, że chciałem sobie przypiłować pazury? Z pewnością była to cenna informacja dla firm specjalizujących się w asortymencie manicure. Jak wiadomo, Google prowadzi działalność komercyjną, najwięcej zarabiając na reklamach. Zatem wszelkie informacje o nas w tym kontekście są na wagę złota. Zależnie od tego, czego wyszukujemy w sieci, wyświetlą nam się odpowiednio zakrojone reklamy (chyba że mamy włączonego AdBlocka).

Dodatkowo poznają nasz gust oraz szczegółowe upodobania bazując na odtwarzanych i wyszukiwanych przez nas filmikach na serwisie Youtube. To obecnie bezkonkurencyjna strona, na której użytkownicy dzielą się filmami i filmikami.

Jeśli nawet z niej nie korzystamy, uważamy, że zawarte tam treści są przeważnie marne jakościowo, to prawdopodobnie używamy któregoś z innych produktów marki Google. Jest ich bardzo dużo. Zalicza się do nich: Google Maps, Google Translate, Google Talk, Picassa, Android i jeszcze wiele innych. Każdy z nich zbierze dane na nasz temat. Google Maps “przechwyci” trasy naszych podróży. Google Talk pozna nasz głos, czyli cechę przypisaną wyłącznie nam. Co więcej dzieląc się zdjęciami na Picassa udostępniasz je również googlowskim bazom danych. Łatwo więc zdobyć wiedzę choćby taką, jak wygląda kompan, z którym lubisz wypić określone piwo (ewentualnie siedem) w popularnym pubie.

Natomiast program Google Analytics bada dogłębnie ruch na stronie internetowej. Określa nie tylko, na jaką stronę wszedłeś, ale które jej podstrony odwiedziłeś, poza tym precyzyjnie ustala, gdzie spędziłeś najwięcej czasu. To są szczegółowe dane – prawdopodobnie sam sobie nie zdawałeś sprawy, że przykładowo 2 minuty i 45 sekund spędziłeś czytając artykuł o kaczkodylu, i że tak Cię pochłonęła lektura o tym nieistniejącym zwierzęciu.

Oni wszystko wiedzą. Nie tylko to, co robię w internecie, ale również, jak spędzam czas w świecie realnym…

… Jednak, czy mam się Cię czego obawiać?

Zachować spokój i nie zwariować

Żaba Kermit wpada w obłęd

Istotnie świadomość tego, że moje sieciowe kroki są monitorowane przez obcych ludzi czy przemyślnie zaprojektowane maszyny nie musi być przyjemna. Jednak nie można panikować. Działania Google są transparentne. Nie ukrywają, że gromadzą rozmaite dane o nas. Piszą też jasno, bez owijania w bawełnę, dlaczego to robią.

Dążą do tego, abyśmy otrzymywali możliwie jak najlepiej dopasowane reklamy. Usługi oferowane przez Google są darmowe… w zamian chcą tylko garść naszych danych…

Zachowajmy umiar, postępujmy rozważnie i uczciwie, a żadne przykre konsekwencje korzystania z sieci nam nie grożą.