Stop words to słowa, które same w sobie nic nie znaczą. W każdym języku występuje znaczny ich odsetek. Zalicza się do nich m.in. zaimki, przyimki czy spójniki. Dopiero w sąsiedztwie z innymi, bardziej samodzielnymi słowami, zyskują na znaczeniu, biorąc udział w formułowaniu sensu.

Kiedy powinno się ich używać, a kiedy lepiej się z tym wstrzymać?

Wpływ stop words na wyniki wyszukiwań

Jeszcze kilka lat temu wpisywanie tych słów w okienko wyszukiwarki Google miało duży wpływ na otrzymywane rezultaty. Wtedy czy to wstukując “kotek w domu”, czy “kotek dom” otrzymywaliśmy zupełnie różne wyniki. Wyszukiwarka była mało elastyczna, ściśle trzymała się otrzymanych zapytań, wobec czego z większą dbałością należało formułować pytania. Obecnie nie ma to większego znaczenia, zarówno “kotek w domu” jak i “kotek dom” daje nam bardzo zbliżone wyniki. Odpowiada za to algorytm czy silnik wyszukiwarki skrywany pod miło kojarzącą się nazwą – Koliber.

Kot w domu

Pełną listę polskich stop words znajdziemy tutaj.

Google domyśla się, o co nam chodzi. Analizuje zawartość stron internetowych i przyporządkowuje treści, które najpełniej “wpisują” się w nasze poszukiwania. Dawniej otrzymywaliśmy nieraz bardzo zaskakujące wyniki. Dlaczego potentaci z Mountain View zdecydowali się na zmianę silnika wyszukiwarki? Odpowiedź jest prosta, i tutaj chodziło o to, by użytkownik Sieci jak najprędzej dotarł do interesujących go informacji. Oczywiście Google nie robi tego całkiem bezinteresownie. W ich interesie jest to, żeby internauta przebywał na stronie wyszukiwarki jak najdłużej, aby nie zagłębiał się zbytnio w zawartość poszczególnych witryn. Służy temu również rozwiązanie określane jako direct answer, czyli bezpośrednie odpowiedzi.

Dobre zmiany dla SEO copywriterów

Zmiany wprowadzone w 2013 roku rozeszły się niemałym echem w środowisku pozycjonerów. Czas pokazał, że podstawowe praktyki – do tych na pewno należy zaliczyć link building – nadal są w cenie, a jeśli coś się zmieniło to również na korzyść ekspertów SEO, w tym zwłaszcza SEO copywriterów.

Wcześniej często głowili się nad tym, jak “przemycić” do tekstów słowa czy frazy bez wykorzystania stop words. Dużych możliwości tu nie mieli, stąd niektóre fragmenty umieszczanych na stronach artykułów raziły swoją sztucznością, były ewidentnie pisane pod roboty indeksujące, natomiast żywy odbiorca czuł się obco, tak, jak gdyby to maszyna generująca zdania “wypluwała” te teksty.

Aktualnie możemy tworzyć rozbudowane zdania, poprawne gramatycznie, ładnie wyglądające i dobrze brzmiące. Zamiast “domy Grudziądz” możemy śmiało napisać “domy w Grudziądzu”. Teksty pisane pod SEO rzadziej już są parodią dobrze napisanych artykułów, a coraz częściej stanowią rzetelny, poprawny w każdym względzie kontent.

Kiedy unikać stop words

Należy przy tym pamiętać, że w niektórych aspektach działań SEO wciąż, jak wielu twierdzi, należy się wystrzegać stop words. Lecz i tutaj – co specjalnie chyba nie dziwi – zdania są podzielone. Jedni uważają kategorycznie, że z adresów URL powinno się wykluczyć te nic nie mówiące wyrazy.  

Niektóre narzędzia SEO automatycznie usuwają stop words z owych adresów. Przeciwny takiej praktyce jest popularny w pewnych kręgach Tom Dupuis, który twierdzi, że w niektórych przypadkach pozbywanie się tych wyrażeń, jest zarzynaniem adresów URL. Warto każdy przypadek rozpatrzyć osobno. W każdym razie używanie słów kluczowych w  adresach wyszło już z mody, rzadko kiedy przynosi dobre efekty, a bywa wręcz, że skutki są odwrotne od zamierzonych.

Warto zastanowić się nad ograniczeniem tych wyrazów w nagłówkach (H1, H2, H3, itd.) oraz anchor tekstach – tutaj ważne jest, aby nie przekazywać mocy (soku) nic nie znaczącym wyrazom.

Sok z jabłka
Orzeźwiający Googlejuice

 

W meta tagach ma to już mniejsze znaczenie. W ich przypadku nawet nie powinno się ograniczać stop words – znaczniki meta i tak są pisane dla użytkowników Sieci, a nie pod roboty indeksujące… teoretycznie 😉