Marketing kościelny – niewykorzystany potencjał
Pojęcia “Kościół” i “marketing” nieczęsto chodzą ze sobą w parze. Niektórzy mają spore opory, by je ze sobą łączyć.
W rodzimej literaturze wciąż brakuje pozycji rzetelnie omawiających temat. Również w internecie trudno znaleźć artykuły odnoszące się do zagadnienia. Cały czas uprawnione jest nazwanie kościelnego marketingu niewykorzystanym potencjałem. Czy jest nadzieja, by się coś zmieniło?
Marketing – czy to przystoi Kościołowi?
Na hasło “marketing kościelny” niektórzy księża w pierwszym odruchu chcieliby się przeżegnać czy nawet sięgnąć po wodę święconą. Można się zastanowić, czy to wypada łączyć prawdy wiary, sakramenty, dogmaty z czymś tak przyziemnym jak reklama, promocja, PR? Robi się reklamę puszce z colą, usługom fryzjerskim, ale Jezusowi? Czy On wymaga promocji?
Takie podejście do tematu wydaje się zrozumiałe. Pasuje też do wizerunku Kościoła katolickiego jako trwałej, niewzruszonej w swoich posadach twierdzy wiary i pobożności. Tymczasem, jak wiemy, kropla drąży skałę, na masywnych murach dostrzega się już coraz wyraźniejsze rysy. Zmiany zachodzące w świecie siłą rzeczy odciskają się na Kościele.
Obecnie da się odnieść wrażenie, że hierarchowie katoliccy nie nadążają za szybko zmieniającą się rzeczywistością. Nie mamy tu na myśli, rzecz jasna, kwestii dogmatycznych czy kanonów wiary. Ale raczej sposobów ich prezentowania, czyli – no właśnie – marketingu. Zdaje się, że papież Franciszek próbuje nadgonić stracony czas, przykładem mogłaby być jego aktywność na twitterze, wiodącej platformie społecznej.
Kościół i marketing 4P
Nasuwa się pytanie – czy do Kościoła można stosować przyjęte kryteria i modele marketingowe? Wygląda na to, że tak. Spróbujmy to zrobić przy pomocy kompozycji marketingowej 4P. Pisaliśmy już o niej szerzej tutaj. Przejdźmy więc do sedna.
Produkt
Nie widzimy tu ani konkretnego produktu, ani konkretnej usługi. Mamy za to Jezusa, Syna Bożego, który jest bez skazy i pełen miłosierdzia. Wydawałoby się, że nie potrzebuje już promocji, Jego duszpasterstwo jest doskonałe – “produkt” broni się sam.
Tym niemniej należy wybadać zapotrzebowanie współczesnych “klientów”. Czego oczekują? Niewątpliwie dalszego trwania po śmierci, ale także odpuszczenia grzechów, przemiany duchowej, poczucia wspólnoty czy odnalezienia sensu w życiu.
Cena
Nauczanie Chrystusa dostępne w Nowym Testamencie jest w pełni darmowe. Jak głosi Pismo, pieniądze mogą być tylko balastem. Cnotą jest ubóstwo.
Dystrybucja
Za życia Jezusa i jego pierwszych uczniów zasięg ewangelizacji był ograniczony, najpierw do Galilei, następnie regionów ościennych czy basenu Morza Śródziemnego. Z biegiem lat Słowo rozprzestrzeniło się na cały świat.
Promocja
Chrystus był jednym z prekursorów strategii marketingowej word-of-mouth, czyli popularnej także dziś “szeptanki”, która polega na przekazywaniu komunikatów z ust do ust. Apostołowie oraz ich spadkobiercy kontynuowali te praktyki. Kościół do dziś się ich mocno trzyma.
Kościół jako wynalazca marketingu
Kościół nie jest kreatorem trendów. Ale nie zawsze tak było. Ludzie kościoła, w tym zwłaszcza mnisi, mieli niebagatelny wkład w rozwój kulturowy i cywilizacyjny Europy. Gdzie powstawał klasztor, tam wkrótce rozwijało się życie gospodarcze, kulturalne. Wędrowni kaznodzieje dziś zostaliby określeni ambasadorami marki. Istotnie – Kościół również jest marką, choć dość specyficzną. Od wieków dba o spójny przekaz, który kształtuje jego tożsamość i rozpoznawalność.
Zwalczanie konkurencji
Dlatego wszelkie nauki (oferty) niezgodne z przyjętą strategią były tłumione w zarodku. Niezwykle przydatnymi narzędziami okazały się anatemy, już samo ich wspomnienie wywoływało dreszcze. Drastycznymi, i raczej rzadkimi, środkami zwalczania konkurencji były stosy. I czego by nie powiedzieć o Świętej Inkwizycji, z roli “strażnika przekazu” wywiązała się wzorowo.
Promocja przez sztukę
Kościół promował się też poprzez sztukę. Katedra gotycka jest tego idealnym przykładem. Ogromne i przepiękne konstrukcje jasno oznajmiały, że Kościół jest potęgą, z którą nie sposób się mierzyć. Przekaz ten docierał do wszystkich, w mig pojmowali go zarówno uczeni jak i niepiśmienni. Pierwsi odczytywali bogatą symbolikę, drudzy podziwiali strzelistość budowli i ekscytowali się płaskorzeźbami przedstawiającymi Sceny Męki lub piekielne tortury.
Kościół nie targetował więc do wąskiej grupy docelowej – jak widać, określenie “katolicki” (katholikós z gr. “powszechny”) nie ograniczało się do samej nazwy.
Dziś jest podobnie, zresztą wynika to bezpośrednio z Dobrej Nowiny, nikt nie powinien być wykluczony ze wspólnoty kościoła. Nie zwraca się do wąskiej grupy odbiorców. Dlatego komunikaty kościelne powinny być kierowane do każdego, więc ludzi młodych i starych, kobiet i mężczyzn, sportowców i koneserów “dobrej książki”.
Ewangelizacja w sieci
Dziś, gdy chce się trafić do jak najszerszego grona odbiorców, trzeba umieć korzystać z możliwości, jakie daje internet. Niektórzy księża już teraz zdają sobie z tego sprawę. Stąd też nie ograniczają swojej duszpasterskiej aktywności wyłącznie do odprawiania Mszy Świętych oraz zajęć okołoparafialnych. Swoją misję poszerzają o działalność w sieci. Korzystają choćby z tak popularnego portalu społecznościowego jak Facebook.
Nie tylko biorą udział w dyskusjach i angażują do tego innych, ale dbają o fanpejdż swojej parafii. Członkowie wspólnoty trzymają rękę na pulsie, dowiadując się o różnego rodzaju wydarzeniach. Kapłani otrzymują od nich “feedback”, czasem w formie krótkiego wpisu, jak na przykład– “kazanie było ciekawe, ale trochę za długie :/”.
Internet to wyzwanie nie tylko dla duchownych, ale także innych ludzi blisko związanych z Kościołem. Dobrym przykładem jest faceBóg, stronka, która zebrała prawie ćwierć miliona polubień. Pojawiają się na niej zdjęcia z krótkimi, budującymi hasłami oraz filmiki o podobnym wydźwięku. Materiały te są chętnie rozpowszechniane przez użytkowników.
Bieglej poruszający się w sieci kapłani, najczęściej młodsi, prowadzą blogi. Dzielą się na nich swoimi refleksjami z wiernymi lub poszukującymi; nieraz w przystępny sposób objaśniają zawiłości Pisma Świętego.
Kościół i SEO
Większość parafii ma swoje witryny internetowe. Niektóre prezentują się dość ładnie i nowocześnie, ale znaczna ich liczba wciąż razi niemodną szatą graficzną czy niejasnym układem treści.
Renowację strony internetowej warto też wesprzeć technikami pozycjonerskimi. Szuka się w wyszukiwarce Google wszystkiego. A więc nie tylko informacji o markowych adidasach, ale i choćby tego “jak wiara pomaga w życiu”.
Wciąż się pisze o angażujących i świeżych treściach, czemu by nie zasilić nimi stron www kościołów czy powiązanych z nim organizacji?