W regularnych odstępach czasu mniejsze czy większe autorytety SEO wieszczą zmierzch techniki off-page znanej jako link building. W głównej mierze jest to myślenie życzeniowe. Zdobywanie linków wciąż należy do podstawowych praktyk pozycjonerów. Niemniej twórcy Google wypuszczają algorytmy, których działania wymierzone są przeciwko budowaniu linków, zwłaszcza jego natarczywej, spamerskiej odmiany.

Z każdym nowym algorytmem upatruje się rewolucji w branży. Rzeczywiście trzeba znać ich zasady, aby dostosować do nich swoje zabiegi. Celem geniuszy z Mountain View jest to, aby wyniki ich wyszukiwarki były naturalne. W związku z tym na znaczeniu nabierają zjawiska zwane jako co-citation czy co-occurence.

Na czym polega co-citation

Chcąc wyjaśnić ten termin, dobrze wyjść na chwilę poza przestrzeń Sieci. Pisząc pracę naukową, artykuł czy choćby post blogowy powołujesz się często na różne źródła. Ważne, aby były one rzetelne. Dobrze również, jeśli jest ich kilka. Dzięki temu Twój tekst nabiera (po)wagi. Przywołane autorytety zaświadczają o tym, że dogłębnie przestudiowałeś temat, i że nie wywróżyłeś wniosków z fusów czy lotu ptaka.

Między cytatami, które przywołujesz, istnieje relacja, nawet jeśli się ze sobą “nie zgadzają”.

Analogicznie rzecz się przedstawia, kiedy na jednej stronie internetowej zostają wspomniane dwie inne (za pomocą linków czy bez nich). Choć nie istnieje między nimi bezpośredni związek, fakt, że pojawiają się razem w jednym miejscu sprawia, że wytwarza się między nimi więź – pomimo tego, że nie wymieniają się linkami. Niektórzy eksperci nazywają to zjawisko budowaniem linków bez linków. Choć brzmi to nieprawdopodobnie i nieco humorystycznie, coś w tym rzeczywiście jest. Umożliwia to wciąż doskonalona wyszukiwarka Google. Jest coraz “inteligentniejsza”, dostrzega podobieństwa między poszczególnymi stronami internetowymi. Następnie bierze to w rachubę, kiedy je rankuje.

Oczywiście, wciąż należy pozyskiwać linki, jednak trzeba to robić w sposób bardziej przemyślany. Liche linki niewiele Ci przyniosą korzyści. Poświęć więcej czasu na content marketing. Jeśli teksty umieszczone na Twojej stronie będą ciekawe i wiarygodne, wówczas ludzie będą je sobie nawzajem polecać. Dzięki bogatej, bardzo rozbudowanej sieci powiązań Twoja strona zostanie doceniona również przez algorytmy wyszukiwarki. Zresztą Internet ze swej natury jest siecią wzajemnych powiązań.

sieć wzajemnych powiązań

Czym jest co-occurence?

Z terminem co-citation nie bez powodu idzie zwykle w parze pojęcie co-occurence. Również i tutaj nie musimy mieć do czynienia z linkami. Znaczenie co-occurence wzrosło wraz pojawieniem się algorytmu Koliber. Wyszukiwarka, aby jak najtrafniej odpowiedzieć na zapytania internautów, bierze pod uwagę nie tylko słowa kluczowe, ale skupia się na całych zapytaniach. Analizuje zawartość internetu i wybiera treść spełniającą jej kryteria.

Ważne jest więc, aby to Twoja firma była powiązana z odpowiednimi słowami kluczowymi. Powinna z nimi współwystępować. Najlepiej na stronach powiązanych z Twoją, dodatkowo odznaczających się wysokim autorytetem. Nie muszą to być wcale linki z exact match anchor. Wręcz przeciwnie – tych powinno być raczej mało. I tutaj chodzi o naturalne odwołania.

Jeśli przykładowo prowadzisz kwiaciarnię “Powrót do raju” użytkownicy zadowoleni z Twojej oferty będą wspominali o Twojej firmie. Prosta sprawa, że powiążą ją z kwiatami, nazywając je: “kwiatami doniczkowymi”, “różami”, “bukietami kwiatów”. Google łączy je z Twoją marką, zatem po wpisaniu którejś z tych fraz pojawi mu się przed oczami propozycja, jaką masz do zaoferowania.

współwystępowanie motyli i kwiatów

Podsumowując, zarówno współwystępowanie jak i współcytowanie z pewnością jest orężem twórców Google przeciwko spamerom i marnym merytorycznie stronom.